Most Incydentów Goddarda. Czyli jak zamanifestowałam moje największe marzenie


most incydentów, Neville Goddard, prawo założenia, prawo przyciągania, manifestowanie rzeczywistości

 

Szybkie tempo naszego życia sprawia, że oddalamy się od natury, tradycji i przodków, tracimy kontakt z naszą własną duszą, a w efekcie coraz rzadziej czujemy się szczęśliwi. Dlatego też nauczanie Neville’a Goddarda, jego techniki tak zwanego Prawa Założenia i pojęcie Mostu Incydentów w szczególności, stają się dziś bardziej aktualne niż kiedykolwiek indziej, aby zamanifestować rzeczywistość, jakiej pragniesz…

Wiem, że macie chwile zwątpienia, czy prawo przyciągania w ogóle działa. I chcę was jeszcze raz zapewnić, że działa. Zawsze działa! Piszecie mi często w komentarzach pod moimi filmami: Manifestuję już 3 tygodnie i nic. Co robię źle? Opowiem wam pewną historię: Było sobie kiedyś plemię, które pewnego roku nawiedziła ogromna susza. Tak ogromna, że członkowie owego plemienia zaczęli się martwić o plony, a nawet o swoje przetrwanie. Postanowili więc jednomyślnie, że o określonej godzinie zbiorą się wszyscy razem na placu w centrum wioski i będą śpiewami i tańcem wywoływać deszcz. Ale kiedy zebrali się na miejscu, okazało się, że tylko jeden chłopiec przyniósł ze sobą parasol… Czy już rozumiesz o co chodzi? Tym chłopcem zapewne nie byłeś ty / nie byłaś ty. Ale to nie jedyny powód czemu wasze manifestacje często pozostają na zawsze w sferze marzeń.

>>> ZOBACZ więcej moich filmów o prawie przyciągania

Musicie też pamiętać, że kiedy coś manifestujemy, zwykle pojawia się opóźnienie czasowe. Człowiek nie został obdarzony największą cierpliwością ze wszystkich stworzeń na Ziemi i kiedy nie widzimy natychmiast efektów naszych manifestacji, często przestajemy wierzyć, że prawo działa i że pożądany przez nas rezultat kiedykolwiek się ziści. Jeśli jednak wiesz, gdzie skierować uwagę, możesz zaobserwować jak pewne wydarzenia w twoim życiu, układają się w mozaikę, która finalnie utworzy pożądany przez ciebie obraz. Neville Goddard określił tą serię wydarzeń, która ma cię doprowadzić do upragnionego rezultatu Mostem Incydentów.

Czy możesz urzeczywistniać swoje marzenia? Tak, w twoim świecie pojawi się most zdarzeń, po którym przejdziesz wprost do wyobrażonych wcześniej stanów. Ale nie przypisuj przyczynowości żadnemu fizycznemu krokowi, który podjąłeś w celu jego spełnienia. (Neville Goddard)

Jak działa Most Incydentów?

Ta ścieżka działa jak efekt domina. Najpierw robisz pierwszy krok, stawiając się w wyobraźni w miejscu, do którego dążysz. A to wywołuje falę incydentów, które pozornie mogą wydawać się w ogóle nie związane z twoimi celami życiowymi, ale w rzeczywistości są ze sobą połączone i razem tworzą most, który cię doprowadzi tam, gdzie chcesz. Stąd właśnie termin – Most Incydentów. Z dnia na dzień pojawią się sytuacje, które będą zbliżać cię do wymarzonego celu, nawet jeśli tobie będzie się wydawać inaczej. Tutaj nic nie dzieje się liniowo. Twoje obecne okoliczności mogą wydawać się zupełnie niezwiązane z twoim marzeniem, ale nie oznacza to, że nie jesteś na pożądanej ścieżce. Jeśli oglądasz ten film, to również znak, że jesteś na pożądanej ścieżce.

Kiedy ktoś wchodzi w rolę stwórcy / kreatora, odrzuca stare przekonania, że ​​rzeczy dzieją się przypadkowo. To jedno z najbardziej szkodliwych, fałszywych przekonań i trzeba je stanowczo odrzucić.

Jeżeli powiesz ludziom, że to się stało, bo po prostu sobie to wyobraziłeś, oni nigdy nie wskażą na ciąg wydarzeń, które do tego doprowadziły. Nie są w stanie zauważyć Mostu Incydentów, przez który przeszedłeś w kierunku spełnienia tego stanu. Będą mówić o jakiejś fizycznej rzeczy, która według nich była przyczyną. Ale przyczyna jest niewidzialna, bo przyczyną jest Bóg, a Bóg jest niewidzialny dla śmiertelnego oka. (Neville Goddard)

Mając teraz świadomość swojej mocy, zaczniecie rozpoznawać serię wydarzeń, które są niczym kolejne stopnie w waszym Moście Incydentów. Rzeczy i wydarzenia, które wcześniej przypisywalibyście zbiegowi okoliczności, teraz rozpoznacie jako milowe kroki do spełnienia waszych marzeń. Te wydarzenia i doświadczenia – jak podkreśla Goddard – muszą mieć miejsce, aby osiągnąć pożądany stan. Musimy odegrać swoją rolę według scenariusza, jak aktorzy w filmie. Nie mamy kontroli nad scenariuszem, ale mamy swobodę wyboru rolki filmu.

Serce człowieka wymyśla jego drogę, ale Pan kieruje jego krokami. (Księga Przysłów 16: 9)

To bardzo ważne, żebyście to dobrze zrozumieli. Nie zajmujcie się wizualizowaniem jak do tego ma dojść. Nie wy piszecie scenariusz. To nie wasza sprawa! Układając plan, według jakiego wasze marzenie ma się zamanifestować, często pomijacie drogę na skróty, a zamiast tego wybieracie dłuższą i trudniejszą ścieżkę, na około. Skoncentrujcie się tylko i wyłącznie na wizualizowaniu tego szczęścia, jakie będziecie odczuwać, kiedy to już się stanie. Staram się nie używać słowa „wizualizacja” w odniesieniu do manifestacji, gdyż to wyklucza zaangażowanie wszystkich naszych zmysłów, a to trzeba nie tylko sobie wyobrazić, ale też poczuć. Więc termin „wizualizacja” jest tu nie do końca adekwatny. Właśnie dlatego, że wizualizujecie, a nie manifestujecie to często brak efektów waszej pracy.

Co więcej, również wasze myśli i słowa wypowiadane w ciągu dnia wymagają dyscypliny. Dlatego przeprowadzenie diety mentalnej Goddarda przed przystąpieniem do manifestowania nowej, wymarzonej rzeczywistości jest tak ważne. Zanim zaczniesz proces odnawiania twojego umysłu (mam tu na myśli wdrożenie nowego sposobu myślenia w miejsce starych, szkodliwych programów, zrozumienie procesu manifestacji, umocnienie swojej wiary itp.), zanim to wszystko się dokona, kolejne stopnie twojego Mostu Incydentów mogą wydawać ci się bardzo nieprzyjemne. Ale musi tak być, aby zainicjować owy proces. Podróż przez świat często ujawnia nam nasze ograniczające przekonania na temat nas samych i naszym zadaniem jest zidentyfikowanie i uwolnienie tych przekonań. Kiedy to robimy, życie staje się łatwiejsze, a mosty, które rozwijają się dla naszych pragnień, stają się znacznie łatwiejsze do pokonania.

Wiara jako filar Mostu Incydentów

Dlaczego jest tak ważne zrozumienie koncepcji Mostu Incydentów? Proces manifestacji jest energetyzowany twoją wiarą w siebie oraz twoją zdolnością do tworzenia swojej rzeczywistości i snów, które próbujesz zmaterializować. Kiedy zrozumiesz, że wszelkie okoliczności są ze sobą powiązane, aby przybliżyć cię do upragnionych celów, możesz mieć silniejszą wiarę w proces, który jeszcze bardziej go wzmocni. Jak powiedział Neville Goddard: Jeśli żyjesz w poczuciu, że twoje życzenie zostało spełnione, staje się to realne również w świecie fizycznym. Dlatego oczekiwanie na efekty manifestacji będzie rodzić dalsze oczekiwanie. Ale jeśli będziesz żył i doświadczał w swoim życiu w sposób, jakbyś już osiągnął swój cel, przyciągniesz do siebie upragnione zmiany.

Ponieważ jesteś twórcą, musisz zrozumieć, że wiara jest energetyzującą siłą stojącą za tym procesem. Jeśli początkowo trudno jest ci uwierzyć, możesz wzmacniać ten proces dzień po dniu. Wkrótce zauważysz, że stopniowo zaszczepiłeś w sobie wiarę w proces. Filar tego przekonania leży w Moście Incydentów, a kiedy zaczniesz manifestować, twoje kolejne życiowe sytuacje i działania będą dla ciebie pomostami do pożądanego stanu.

Jak zbudować Most Incydentów?

Pierwszym krokiem jest oczywiście przebudzenie. Kiedy już będziesz świadomy swojej tożsamości jako ducha i swojej wolnej woli, możesz od razu wybrać życie, którym pragniesz żyć i zacząć pełnić tę rolę.

Uważaj na swoje myśli, stają się słowami. Uważaj na swoje słowa, stają się czynami. Uważaj na swoje czyny, stają się nawykami. Uważaj na swoje nawyki, stają się charakterem. Uważaj na swój charakter, staje się twoim przeznaczeniem. (Lao Tze)

Kontroluj swoje myśli. Przyciągasz to, o czym myślisz. A więc zamartwianie się działa dokładnie jak modlitwa o to, czego właśnie bardzo nie chcesz i czego się boisz. Myśl jest pierwszym impulsem, który uruchamia siłę przyciągania, a wychodzi on z pola elektrycznego naszego mózgu. Myśl, która powraca co jakiś czas, staje się w końcu rzeczywistością. Tym sposobem pesymiści przyciągają pecha, a optymiści szczęście, pod warunkiem że nie zadziała tu jakiś inny, przeciwny poziom przyciągania. Przykładowo są ludzie, którzy nieustannie rozmyślają o pieniądzach i nadal ich nie mają, albowiem samo rozmyślanie o pieniądzach nie wystarczy, jeśli w głębi duszy odczuwają niedostatek, ponieważ ich nie mają. W tej walce pomiędzy umysłem a sercem, to serce ma zawsze większą siłę przyciągania. Pole magnetyczne serca jest znacznie większe niż pole elektryczne mózgu, dlatego fizycznie przejawi się brak odczuwany w sercu, a nie dostatek wizualizowany przez mózg. Przyciągnięcie szczęścia z poziomu myślenia za pomocą wizualizacji nie jest zupełnie pozbawione sensu ale zajmuje zwykle bardzo dużo czasu.

Zacznij od teraz być świadom co myślisz, bo jak myślisz, to wyobrażasz. Tylko wtedy możesz sterować kursem do swojego ostatecznego końca. Jeśli stracisz z oczu ten cel, możesz i będziesz niesiony przez innych. Ale jeśli będziesz utrzymywał swój umysł skoncentrowany w świadomości przebywającej w miejscu docelowym, nie może się nie powieść.

Złóż deklarację. Przyciągasz to, o czym myślisz, ale znacznie większą moc przyciągania niż myśli mają wypowiadane przez nas słowa. To dlatego w świętych księgach język jest uważany za miecz obosieczny, który może doprowadzić cię do zwycięstwa lub porażki. Pole elektryczne mózgu sięga zaledwie kilka centymetrów wokół głowy, a energia myśli wpływa tylko na neurony i niektóre komórki. Natomiast emitowana energia dźwiękowa jest słyszana przez wszystkie komórki naszego ciała. Jeśli wizualizujesz pieniądze i dostatek, ale ciągle mówisz o kryzysie i długach, narzekasz na niezapłacone rachunki i brak środków na życie, to przyciągniesz niestety właśnie to, o czym mówisz. Dlatego dobrze wykorzystuj moc każdego słowa, które emitujesz.

Poczuj to. Przyciągasz to, co czujesz. Za każdym razem, gdy odczuwasz jakąś emocję, wysyłasz magnetyczny sygnał do wszechświata, który odpłaca ci tym samym. To dlatego ci, którzy kochają otrzymują od wszechświata jeszcze więcej miłości, a przygnębieni jeszcze więcej smutku. Nasze emocje mają znacznie większą moc niż myśli i deklaracje, ponieważ zazwyczaj są zaraźliwe i szybko się rozprzestrzeniają na innych. Dlatego mówimy, że śmiech jest zaraźliwy, ale dotyczy to wszystkich, zarówno pozytywnych jak i negatywnych emocji. Jeśli połączysz myśli i deklaracje z emocjami, to skuteczność twoich manifestacji wzrośnie, a czas oczekiwania na efekt znacznie się skróci.

Zgodnie z nauczaniem Neville’a Goddarda, każda część twojego życia – umysłowa, emocjonalna, duchowa i fizyczna – jest podróżą, w której jesteś twórcą. A manifestowanie to nic innego jak stan umysłu, emocje i wszechogarniające doświadczenie. Zatem to, co sobie wyobrażasz, musi być przesycone uczuciami, jakbyś tego wszystkiego naprawdę doświadczał. Tylko w ten sposób znajdziesz się na moście, a zdarzenia, które później nastąpią, stworzą kontinuum prowadzące cię do celu. Byłeś już w swoim miejscu docelowym wewnętrznie, zewnętrzny obiektywny świat tylko odzwierciedla ten stan.

Mówiłam wcześniej, że myśli i słowa muszą dążyć do tego samego. Nie możesz myśleć o pieniądzach, a mówić ciągle o ich braku. Podobnie uczucia muszą podążać tym samym torem, co myśli i słowa. Wszyscy chcemy w życiu zmian na lepsze. Chcemy lepiej płatnej pracy, ale wpadamy w panikę, kiedy nagle szef wręcza nam wypowiedzenie. Jak chcesz rozpocząć nową, lepszą pracę, jednocześnie kurczowo trzymając się starej? Naprawdę nie rozumiesz, że utrata starej pracy to pierwszy krok na twoim Moście Incydentów w kierunku twojej wymarzonej rzeczywistości? Chcesz być kochana, a rozpaczasz że twój związek właśnie się posypał, zamiast otworzyć się na nowe, dojrzałe i piękne uczucie? Jeśli rzeczywiście chcesz zmian to musisz być przygotowana, że najpierw wszystko się zawali. Chociaż oczywiście nie musi tak być, jeśli twoja wymarzona rzeczywistość współwibruje z tym, kim jesteś. Wówczas proces ten będzie przebiegał łagodniej.

Współwibruj z tym, co chcesz przyciągnąć. Często ludzie mylą emocje z wibracjami. Tymczasem emocje rodzą się w sercu, a wibracje promieniują ze splotu słonecznego. To dlatego, kiedy kochamy to odczuwamy to sercem, a kiedy się zakochujemy to czujemy motyle w brzuchu. Kiedy dojdziesz do punktu wibracji, przyciągniesz do swojego życia więcej tej samej częstotliwości. Jeśli wibrujesz w miłości to przyciągasz więcej miłości i manifestujesz lepsze relacje. Jednak w splocie słonecznym można wibrować znacznie więcej emocji niż tylko miłość. Kiedy osiągniesz punkt wibracji, zamanifestujesz to, co nazywa się stanem Bycia, najwyższym poziomem przyciągania.

Jestem który jestem. (Księga Wyjścia 3,14)

Obecny scenariusz potrzebuje trochę czasu aby dostosować się do twoich nowych wyobrażeń o nim, zanim rolka filmu z aktualnej rzeczywistości płynnie przełączy się w nową rzeczywistość. Jak długo to potrwa zależy od tego, ile czasu zajmie ci wejście w nową wibrację. Zapamiętaj jedną ważną zasadę. Nie dostajesz tego, czego chcesz. Dostajesz to, kim jesteś. Jeśli pragniesz rzeczy, które są podobne w wibracji do twojej obecnej rzeczywistości, manifestacja tego jest szybka. Jeśli jest to radykalna zmiana, może minąć trochę czasu, zanim nowe programowanie zacznie funkcjonować.

Jak zamanifestowałam moje największe marzenie?

10 lat temu byłam wypaloną zawodowo dziennikarką. Pracowałam 6-7 dni w tygodniu, również w święta, przez co nie miałam żadnego życia prywatnego. Nie licząc wieczorów w barze, które nie wychodziły mi wcale na zdrowie. I bardzo nie lubiłam swojego życia, jakie wówczas prowadziłam. Ale jednocześnie nie miałam odwagi z nim skończyć… Aż do dnia, kiedy zupełnie przypadkiem, zupełnie przypadkowa osoba w moim życiu sprawiła, że odważyłam się poprosić wreszcie o urlop i pojechać do… też zupełnie przypadkowo wybranego miejsca na mapie, a było to Maroko. Cała wyprawa była zupełnie na wariata, więc nie mogło się obyć bez pewnego szoku kulturowego… ale po paru dniach tak się wstrzeliłam w ten nowy, marokański rytm życia, że do Polski wracałam już ze łzami w oczach, a z głową pełną planów i marzeń, jak tu wrócić. Wróciłam po dwóch miesiącach, tylko po to, żeby się utwierdzić w przekonaniu, że to jest właśnie moje miejsce na Ziemi i żeby odtąd już nieustannie tęsknić za Marokiem. Zupełnie nie zaprzątałam sobie głowy tym, że nie znam ani francuskiego, ani arabskiego i że raczej ciężko mi będzie ułożyć sobie życie w kraju, gdzie mało kto spoza branży turystycznej mówi po angielsku. Nie podjęłam też żadnych racjonalnych kroków, które pomogłyby mi zrealizować mój plan przeprowadzki do Maroka. Ja, niezwykle pragmatyczna osóbka, zamiast zapisać się na kurs francuskiego, obwieściłam wszystkim wokół, że kiedyś to wszystko rzucę w diabły i wyjadę do Maroka. Mało tego, powtarzałam im to codziennie, aż przestali to moje gadanie traktować poważnie. Do tego zaczęłam chadzać w marokańskich strojach, słuchać marokańskiej muzyki, gotować marokańskie jedzenie, czytać książki o Maroku i marokańskich pisarzy… no totalnie odleciałam. Marokański obłęd trwał pół roku. W tym czasie nie dało się ze mną rozmawiać o niczym innym, tylko o Maroku, dlatego większość znajomych odsunęła się ode mnie, czym zresztą nie specjalnie się wówczas przejęłam bo byłam zbyt zajęta fantazjowaniem o Maroku. O tym, jak bardzo odjechałam, przekonałam się pewnego dnia, kiedy do pracy w naszej redakcji przyszła nowa dziewczyna. Jak zawsze siedziałam przy swoim biurku, ze słuchawkami na uszach i klepałam na klawiaturze kolejne sensacyjne newsy, jednocześnie słuchając marokańskiej muzyki. Po policzkach leciały mi łzy, co często się zdarzało kiedy marzyłam o Maroku. A ja marzyłam wówczas nieustannie! Nowa pracownica, z którą jeszcze się nie zapoznałam i nie wiedziała o mojej marokańskiej obsesji, nagle zawołała: Ojej, ty płaczesz! Co się stało?! Nie zdążyłam odpowiedzieć. Moi redakcyjni koledzy byli szybsi: Nic jej nie jest. Zostaw ją. Ona marzy o Maroku. Widziałam, że dziewczyna nie zrozumiała nic z tej całej sytuacji, ale jednocześnie też do mnie właśnie dotarło, że moje marokańskie szaleństwo jest widoczne dla wszystkich wokół, z czego nie do końca zdawałam sobie sprawę.

Jak myślicie, jak skończyła się ta historia? Nie, nie wyrzucili mnie z pracy za marzenie zamiast koncentrowanie się na obowiązkach. Pół roku później byłam już żoną Marokańczyka i pakowałam się w jedną walizkę, by zacząć nowe życie w moim wymarzonym miejscu na Ziemi! Zamanifestowałam to wszystko nie wiedząc zupełnie nic o Prawie Założenia czy Prawie Przyciągania, nie znając nawet nazwiska Neville’a Goddarda. Nie prosiłam o miłość. Miłość dostałam gratis, w pakiecie do Maroka. Nie potrzebujecie studiować kolejnych, rewelacyjnych technik manifestacyjnych, aby spełniać swoje marzenia. Wszystko czego potrzebujecie to marzyć…

Żeby coś się zdarzyło, żeby mogło się zdarzyć i zjawiła się miłość… trzeba marzyć. Zamiast dmuchać na zimne na gorącym się sparzyć, z deszczu pobiec pod rynnę. Trzeba marzyć.

Gdy spadają jak liście kartki dat z kalendarzy, kiedy szaro i mgliście… trzeba marzyć. W chłodnej, pustej godzinie na swój los się odważyć. Nim twe szczęście cię minie.Trzeba marzyć.

W rytmie wietrznej tęsknoty wraca fala do plaży. Ty pamiętaj wciąż o tym – trzeba marzyć. Żeby coś się zdarzyło, żeby mogło się zdarzyć i zjawiła się miłość… trzeba marzyć.

(Jonasz Kofta, Trzeba marzyć)

Ponieważ często pytacie w komentarzach o przykłady moich udanych manifestacji – co w sumie wydaje mi się zrozumiałe bo nie ma to jak przykład z prawdziwego życia – więc podzielę się z wami jeszcze jedną historią. Zaraz po skończeniu studiów (czyli jakieś 20 lat temu) wpadłam w pewne błędne koło, a mianowicie nie mogłam znaleźć pracy bo nikt nie chciał mnie zatrudnić bez doświadczenia zawodowego, a nie mogłam zdobyć doświadczenia zawodowego bo nikt nie chciał mi dać pracy. Wyczerpałam już swoje oszczędności, a byłam zbyt dumna żeby przyznać się przed kimkolwiek, że potrzebuję pomocy. Kolejne tygodnie wcale nie przyniosły rozwiązania sytuacji, przeciwnie – głód już zaglądał mi w oczy. Wtedy też wpadła mi w ręce książka Gustava Meyrinka pt. Golem. Jedną z bohaterek tej książki była Miriam. Miriam była bardzo ubogą Żydówką. Mieszkała razem ze swoim ojcem i codziennie rano prosiła Boga: Pozwól mi Boże znaleźć tyle pieniędzy, abyśmy ja i mój ojciec mogli przeżyć ten dzień. Po czym Miriam wychodziła na ulicę i znajdywała dokładnie tyle pieniędzy. Codziennie rano Miriam prosiła Boga o pieniądze i codziennie je znajdywała. Tak żyli od lat. Kiedy to przeczytałam, nagle mnie olśniło i zawołałam: Będę jak Miriam! Dziś znajdę pieniądze żeby jakoś przetrwać ten kryzys do końca!

Wyobraźnia nie służy do uciekania od rzeczywistości, tylko do jej tworzenia. (Colin Wilson)

Tego samego dnia umówiłam się na mieście z koleżanką. Przez całą drogę rozglądałam się dookoła, gdzie są pieniądze, które przecież znajdę. Wiedziałam że je znajdę! Czułam to całą sobą! Kiedy moja spóźniona koleżanka wreszcie dotarła na miejsce, to zastała mnie niemalże ryjącą nosem w ziemi. Opowiedziałam jej o Miriam i że teraz ja też jestem jak Miriam i że zaraz znajdę pieniądze… Oczywiście że uznała, że mi całkiem odwaliło. I nie zmieniła swojego zdania nawet wtedy, kiedy chwilę później już trzymałam w ręku grubą bransoletkę ze złota. Wzięła do ręki i lekceważąco oceniła, że to napewno jakiś tombak. Za tę złotą bransoletkę kochani pożyłam sobie przez kolejne 3 miesiące. Dokładnie tyle, ile potrzebowałam żeby wreszcie znaleźć pracę.

W późniejszych latach próbowałam powtórzyć to wszystko jeszcze raz, znowu być jak Miriam, znowu poprosić Boga i znaleźć pieniądze… ale już mi się nie udawało. Nie miałam już tej determinacji. Chciałam powtórzyć sukces, ale nie czułam już że faktycznie jestem jak Miriam. A co najważniejsze, nie czułam że znajdę pieniądze. Z czasem odpuściłam. Uznałam, że nie chcę być biedna jak Miriam i szukać pieniądzy na ulicy. Wolę żyć w dobrobycie, bez nieustannego proszenia…

Tagi: , , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *