Baranie jądra. Naturalna marokańska viagra

Dzisiaj odkrywamy przed Wami klejnoty marokańskiej kuchni. Duszone, smażone lub grillowane… baranie jaja dodają witalności seksualnej Marokańczykom i stawiają na nogi wycieńczone porodem Marokanki.
Mam nadzieję, że uda mi się napisać tekst choć trochę kulinarny, a nie przeczyszczający. Choć pewnie sam widok tych baranich jąder przed przyrządzeniem działa zupełnie odwrotnie z moimi intencjami.
W Maroku nic nie może się zmarnować. Zjada się baranie oczy, uszy… a nawet jądra. Sposób przyrządzenia jest dość prosty. Kroimy jądra na pół i panierujemy w przyprawach do grillowania (w zależności, co kto lubi). Ja akurat lubię na ostro więc dodałam dużo papryki. I na ruszt! W innej wersji możemy pokroić jądra w kotleciki (mniej więcej grubości palca), obtoczyć je w panierce jak schabowego i usmażyć na patelni.
W smaku trochę przypominają (może tylko luźniejsze w konsystencji), trochę wątróbkę. Nawet smaczne… jeśli uda Wam się chociaż na chwilę zapomnieć, co jecie. Mi niestety kawałki mięsa stawały w gardle i rosły w ustach.

Większości z nas trudno to przełknąć. Szczególnie mężczyznom. To chyba męska solidarność w nich się odzywa. Z baranim jądrem na widelcu zwykle mają minę, jakby sami zostali wykastrowani. Mimo to, warto się przełamać i spróbować. Chociażby tylko po to, żeby mieć swoje własne zdanie na ten temat… Bon appetit!

Baranie czy bycze jądra często mylnie nazywa się cynaderkami. Nie wiem skąd to się wzięło, wszak M. Łebkowski w książce Szkoła gotowania… pisze o cynaderkach i tak nazywa smażone nerki cielęce, Kuchnia polska, tradycyjna autorstwa M. Kasprzyckiej używa nazwy cynadry i odnosi ją również do nerek, tyle, że baranich, a Z. Zawistowska w Książce kucharskiej podaje kilka przepisów na cynaderki mając na myśli nerki wieprzowe, cielęce, wołowe i baranie. Na trop cynaderek jako jąder nie natrafiłam nigdzie…
