Boho Morocco. Bohemian lifestyle… prosto z suku!

Styl boho (czy to w wersji etno, czy chic, czy japan, czy gipsy…) zawsze wywoływał u mnie przyspieszone bicie serca i zaburzenia w realnej ocenie moich możliwości finansowych. Ale boho w wersji moroccan, berber, beduin czy nomadic to już szaleństwo!
Zwykle niechętnie sięgam po kartę kredytową, zawsze pomna, że zaciągnięty dług kiedyś przecież trzeba będzie spłacić. Ale jak widzę boho… dostaję palpitacji. Po prostu muszę to mieć! Włącza mi się nagle beztroska logika Scarlett O’Hary. Skąd wziąć na to wszystko forsę? „Pomyślę o tym jutro…”.

Na szczęście Maroko okazało się prawdziwym rajem dla boho-maniaków, takich jak ja, a styl boho niemalże wpisany w jego modowe kanony. Tutaj każdy wieśniak z gór, każdy rybak w porcie, każda prowincjonalna kura domowa jest trochę boho (nie mówię tu o paniach, którym spod dżelaby wystaje piżama w groszki, chociaż… ). Dżelaba, babusze, szarawary, kolorowe szale, czy marokański kaftan są same w sobie boho, boho, boho… boho na maxa! Maroko (a w szczególności Tanger) było niegdyś ulubionym miejscem pisarzy i artystów związanych ze środowiskiem bohemy. Tutaj również, jak do Ziemi Obiecanej, „pielgrzymowały” niezliczone i niestrudzone rzesze hippisów. Maroko było Mekką bohemy. A nazwa stylu boho pochodzi od niczego innego, jak właśnie od bohemy – środowiska cyganerii artystycznej!
Czym właściwie charakteryzuje się styl boho? Długie, luźne spódnice (tak świetnie współgrające z muzułmańskim wymogiem skromności), kolorowe tuniki, szerokie paski, duże torby, naszyjniki i wszelkiego rodzaju biżu w nieprzyzwoitych ilościach (także futrzane kamizelki, które jednak nie sprawdzają się przy marokańskich upałach, choć warto pamiętać, że poza sezonem letnim bywa tu wietrznie i zimno, więc i kamizeleczka może być jak znalazł…).
Oczywiście – jeśli posiadasz złotą kartę kredytową – możesz się wybrać do Morocco Mall w Casablance (największy dom handlowy w Afryce i trzeci na świecie). Znalazłam tam większość moich ulubionych boho-marek (Desigual, Cirque du Soleil, Ed Hardy, Promod, Bershka, River Island czy Julia Navarro). Tyle, że za T-shirt Navarro trzeba wybulić 80 euro. Warto? Za coś, czego i tak nie wrzucisz do pralki i będziesz zmuszona obchodzić się jak z jajkiem? Lepiej chyba kupić zwykły podkoszulek z nadrukiem w IndiaShop, doszyć trochę cekinów i wykorzystać zepsuty łańcuszek. Taki „Navarro” domowej produkcji będzie nas kosztował nie więcej niż 40 zł. Jak wyprodukuję swojego to się pochwalę 🙂

Z innymi markami nie wygląda to lepiej. Ale od czego mamy zwykły, miejski suk?! Tutaj rządzą kolory jak w Desigual. Wystroisz się od stóp do głów jak pstrokata papuga. I nie musisz czekać do wypłaty. Warto wyruszyć między stragany nawet z dwudziestoma dirhamami w kieszeni. Bo może się zdarzyć, że niespodziewanie upolujesz sukienkę z kolekcji Cirque du Soleil za właśnie tyle (u producenta od 350 zł w górę, i to po przecenie!). Myślisz, że używana, ale ma jeszcze metkę. Podejrzewasz, że ma ukrytą skazę. Nic z tych rzeczy. Węszysz podróbkę. Ale nie, oryginał jak nic! Targujesz… i dostajesz dziecięce śpioszki Chicco gratis. Takie zakupy poprawią humor nawet po karaluchu w porannym croissancie (tak, to mi się właśnie wczoraj przydarzyło, wrrr…).
Trzeba jednak wiedzieć, co gdzie kupować. Bo suk sukowi nie równy. Najlepszy wybór wyrobów skórzanych – w moim rankingu – oferuje suk w Fezie. Nic zaskakującego, zważywszy na tamtejsze garbarnie i farbiarnie. Kolorowe, skórzane torby, paski, babusze, czy balerinki z duchowej stolicy Maroka nie raz sprawiły, że jakaś modnisia w warszawskim tramwaju nie mogła się powstrzymać, żeby mnie zapytać: „Gdzie pani to kupiła?”. Srebrne biżu taniej kupicie na sukach w okolicach Rabatu. Złote – na północy i północnym-wschodzie. Trzeba jednak pamiętać, że marokańskie złoto jest bardzo wysokiej próby, a to oznacza dużo złota w złocie – czyli wyrób dość miękki i nietrwały. Nie polecam więc pierścionków, obrączek i innych wyrobów, które mogą łatwo się wgniatać i zniekształcać. Warto też mieć na uwadze, że większość oferowanych na sukach szali i sukienek posłuży nam tylko do pierwszego prania. Puszczają tyle farby, że nie można potem domyć rąk. Przeważnie są to też rzeczy bardzo niechlujnie wykończone albo nie wykończone wcale. Nie ma reguły. Trzeba po prostu patrzeć, co się kupuje. Bo trafiają się prawdziwe diamenty…
Więcej o Boho Morocco i jak się zrobić na nomadic boho już wkrótce 🙂
Tagi: boho, Maroko, moda, zakupy