Demonologia słowiańska. Topielce, ubożęta, zmory i rusałki…


Rusałki, William Adolphe Bouguereau

Demonologia to dziedzina obejmująca sferę samodzielnych istot duchowych, zwanych w nauce demonami, a zbliżonych swym charakterem do pojęcia duszy ludzkiej. Demony są postaciami antropomorficznymi, jednak występują grupowo i są pozbawione imion własnych i cech indywidualnych, czym różnią się od bogów właściwych, należących do najwyższej sfery pogańskiego świata nadprzyrodzonego.

Nasi słowiańscy przodkowie nie stosowali kategorii „dobra” i „zła” w odniesieniu do demonów. Obca im była myśl o polaryzacji bóstw na zasadzie etycznej. Ich bogowie i demony – podobnie jak bóstwa antyczne – łączyły w sobie cechy dobre i złe. Trudno więc zaproponować, jakieś bardziej rozsądne kryterium podziału, niż to przyjęte przez Ewę Nowacką w książce p.t. „Bożęta i my”, którym my też się posłużymy.

Również geneza i pochodzenie tych wierzeń, pozostają dla nas niejasne, w obliczu braku materiałów naukowych z tamtego okresu. Możemy jedynie hipotetycznie przyjąć, że „człowiek lękając się absolutu oswajał niepojęte, stwarzając byty pośrednie między niebem a ziemią. Czyniąc tak przywołał z niebytu echo baśni, którą ofiarował potomnym”.

1. Demony nieba:

PŁANETNIK – Płanetnicy żyją wśród nas i jedyne, co ich odróżnia od zwykłych ludzi, to długość rąk. Często sięgają one aż po same kolana. To, co go jeszcze wyróżnia, to fakt, że płanetnik nigdy nie rzuca cienia. Od czasu do czasu, opuszcza on, pod byle jakim pretekstem, swój rodzinny dom, a pod jego nieobecność spadają ulewne deszcze, które ustają dopiero po jego powrocie. Działalność płanetnika jest bardzo dobroczynna dla wysuszonych przez słońce pól. Bywa, że ludzie popadają w niełaskę płanetnika, przeganiając go od studni, z której czerpie on wodę, albo wyśmiewając jego podniebne żeglowanie na chmurach. Obrażony płanetnik potrafi się srogo zemścić, zsyłając grad lub powódź. Wędrując po niebie, płanetnicy często upatrywali sobie jakieś dziewczęta i na obłoku przywozili je do domu, by je poślubić. Tylko panna, która została porwana, mogła żeglować z płanetnikiem po niebie. Żonom i córkom płanetników, takie podróże były zabronione. Płanetnictwo jest sprawą czysto męską. Napotkawszy płanetnika należy go pozdrowić i odejść, nie oglądając się za siebie. Chociaż płanetnicy nie ukrywają tego, że czerpią wodę ze studni, nie lubią, gdy się ich przy tym podgląda.

POŚWIST – jest demonem wiatru, nazywanym też „powichrem”. Nie ma on określonej postaci. Na co dzień, ludzie o nim zapominali, lecz podczas wichury wybiegano z domów, z odkrytą na znak szacunku głową, i rzucano ku niebu przebłagalne ofiary (najczęściej mąkę i krupy). Jeżeli mąka czy kasza rozsypywała się u stóp ofiarnika, znaczyło to, że poświst wzgardził darem. Poświstem straszono czasami niegrzeczne dzieci, a także wierzono powszechnie, że najstraszliwsze wichury są wtedy, gdy ktoś się powiesi (stąd przysłowie: „Wieje jakby się kto powiesił”). Związek wisielca z wichurą jest trudny do wytłumaczenia. Może zmarły, zawieszony między niebem a ziemią, obrażał w jakiś sposób pośwista? Inne porzekadło głosiło zaś: „Taka zawierucha, jakby diabli wesele odprawiali”. Sądzono, że weselny orszak diabła i wiedźmy, korzysta z tchnienia pośwista. Owo czarcie wesele, ukryte pośród zawieruchy, mogło być słowiańskim odpowiednikiem „dzikiej pogody”, w którą wierzyli Germanie. Wierzono że poświst, podczas najdłuższych i najciemniejszych nocy roku, unosił ze sobą pomieszane demony, dusze zmarłych i bóstwa. Biada zatem temu, kto znalazł się pod gołym niebem w taką noc.

2. Demony ziemi:

PRZYPOŁUDNICA –Jest to żeński demon, okrywający się długą, białą płachtą. Porusza się bezszelestnie. Można spotkać ją w upalne dni na miedzach i ścierniskach. Jeżeli stanie obok śpiącego żniwiarza, ów obudzi się z silnym bólem głowy lub szyi, a pod powiekami będą mu wirowały czerwone płatki. Przypołudnica znika, jak tylko słońce schodzi ze szczytu nieba.

STRELA – Jest to duch gorącego wiatru, w postaci wiru powietrza. Spotkamy go w letnie, upalne dni, na łąkach i skoszonych polach. W zasadzie jest on nieszkodliwy, nie czyni nic złego ani ludziom, ani zwierzętom. Bywa jednak, że tańczący bicz powietrza rozrasta się, zmiatając wszystko z powierzchni ziemi. Ów potężny wir jest zemstą streli. Dosyć łatwo go obrazić. Nie znosi on krzyku, tupania i ciskania w niego grudami ziemi czy kamieniami. Jeśli zaś rzuci się w taki powietrzny wir nożem, wietrzny słup rozwieje się, a na ostrzu znajdziemy kroplę krwi…kroplę krwi streli.

PRACZKI – Są to demony, mieszkające nad brzegami wód lub w trzcinach. Są przerażająco brzydkie i mają bardzo długie i obwisłe piersi, sięgające im aż do samych kolan. Te piersi służą im jako kijanki, to nimi młócą one, praną przez siebie w płytkiej wodzie odzież.

3. Demony wody:

UTOPCE – Zamieszkują w rzekach(rzadziej w rzeczkach) lub w jeziorach o smoliście czarnej wodzie i bezdennej głębi, również na trzęsawiskach. Utopce wybierają te miejsca, gdzie występują wiry lub ruchome piaski. Ponieważ boją się słońca, na brzeg wychodzą dopiero w nocy. Nie są zbyt urodziwe. Palce rąk i nóg mają spięte błonami, zielone lub bure włosy i brody, ciągle ociekające wodą. Po ziemi poruszają się niezdarnie, za to w wodzie pływają jak ryby. Jeżeli ktoś zobaczy, okiełznanego i osiodłanego konia nad brzegiem w nocy, powinien go ominąć z daleka. Utopce mogą bowiem, przybierać postać konia, i biada temu, kto go spróbuje dosiąść – woda pochłonie go na zawsze (Zeusowy brat – Posejdon Ziemiotrześcia, także chętnie przybierał postać konia). Jeszcze do niedawna w Rosji, po spłynięciu lodów, wspólnoty wiejskie, nabywały nie targując się (to ważny szczegół) konia, którego topiono w ofierze dla utopców. W Polsce taką ofiarę składano, topiąc domowego ptaka, najczęściej kurę. Utopce często porywały kąpiących się młodzieńców, ledwie rozkwitłe dziewczęta lub dzieci. Ciała porwanych przez Utopce nigdy nie wypływały na powierzchnię, nie można ich było ani pochować, ani opłakać.

TOPIELCE – Porwani przez Utopce stawali się Topielcami. Byli oni jeszcze bardziej groźni dla ludzi, niż same Utopce. Topielcy nigdy nie opuszczali wody. Dziewczęta – topielice, wynurzały się tylko po to, by wabić lekkomyślnych chłopców. Obiecywały im wieczną radość w podwodnych pałacach i swoją miłość. Nie jeden w ten sposób zaginął.

4. Demony odludzkie:

WIEDŹMA – To ta, która zna przyszłość, potrafi ją odczytać a czasem nawet zmienić. Wiedźma wie też, jak szkodzić ludziom i jak im pomagać, zna zaklęcia, żyje za pan brat z leśnymi czartami. Wiedźma właściwie nie ma wieku, może być staruchą, ale również młoda i urodziwa. Wiedźmą zostaje siódma córka z kolei. Ten dziewczęcy ciąg nie może być przerwany narodzinami chłopca. Wiedźmy nie umierają, przemijały pokolenia, a one dalej żyły ze swoimi krukami czy puszczykami (później kotami).

CZAROWNICA – Czarownicę można poznać po zrośniętych brwiach, dodatkowym palcu u rąk lub stóp, po wgłębionej jamce w ciele albo po nietypowym owłosieniu. Dodatkowe wskazówki, to takie przymioty charakteru, jak kłótliwość, samotnictwo, brak pobożności, dziwaczne przyzwyczajenia. Pierwsza czarownica w Polsce spłonęła w 1511 roku, ostatnia w 1776. W naszym kraju, procesów o czary było niewiele, setki tysięcy stosów płonęło w Niemczech, Francji, Anglii i Szwajcarii.

ZMORA – Wysysa krew śpiącym ludziom lub zaciska palce na ich gardłach. To upodobanie do dławienia oddech sprawia, że Zmorę nazywa się także „Dusiołką”. Zmora jest bardzo blada i chuda a jednocześnie silna i wytrzymała. Zmory bywają kochliwe, wtedy ich nocne odwiedziny są próbą zbliżenia do ukochanego. Jeżeli pochwyci się Zmorę, trzeba ją mocno trzymać i nie puszczać, chociaż będzie przybierała różne postacie: ćmy, nietoperza, pająka itd. Gdy utrzymamy do końca mocny chwyt, Zmora musi wreszcie przybrać swoją prawdziwą, ludzką postać. Zdarzało się niekiedy, że nawiedzany przez Zmorę, zakochiwał się w swojej dręczycielce. Jednak Zmora, zakochana czy nie, potrafiła odebrać siły i zdrowie każdemu. Przepłoszyć ją jedynie zdoła ziele biedrzeńca, macierzanki i kozłka, oraz dym i żelazo.

WILKOŁAK – Istniały rodziny, gdzie każdy męski potomek, przychodził na świat jako wilkołak, co się ujawniało dopiero w okresie dojrzewania młodzieńca. Egzystencję Wilkołaka trzeba podzielić na dzienną i nocną. W dzień Wilkołak jest najzwyklejszym człowiekiem, nocą zamienia się w wilka. Wschodzące słońce pozbawia go całej złowrogiej mocy. Zwykłym pożywieniem Wilkołaków były borowe czarty, ludzi zabijały one raczej jako niepożądanych świadków. Wilkołaka niczym nie można było zranić, ale odstraszały go niektóre zioła: biedrzeniec, piołun, czartopłoch, macierzduszka, pokrzyk. Tą samą funkcję pełniła bryłka soli, zawinięta w czerwoną szmatkę. Radzono, by zioła i sól, poświęcić w dniu Matki Boskiej Zielnej. Śmierć Wilkołakowi mogły przynieść tylko rany, powstałe w wyniku postrzelenia srebrną kulą. Wiara w Wilkołaki, wywodziła się od spotkań z wilkami chorymi na wściekliznę.

5. Demony domowe:

DZIADY – Duchy zmarłych, opiekujące się pozostałymi, żywymi członkami rodziny, zamieszkujące na sosrębowej belce lub pod progiem (stąd zwyczaj całowania progu po powrocie z podróży). Ich siedzibę, sosrębową belkę, otaczano szczególną czcią, zdobiono magicznymi znakami i słuchano pilnie wszystkich odgłosów, jakie się z niej wydobywały. Niczego nie można było lekceważyć. Nawet kołatanie kornika mogło być ważnym znakiem dla żywych od zmarłych. Głośne, wyraźne trzaśnięcie oznaczało albo zbliżające się nieszczęście, albo rychłą śmierć mieszkańca chaty. Opiekunem rodu mógł zostać tylko mężczyzna, pod warunkiem, że nie zginął on w żaden gwałtowny sposób. Jeszcze w epoce piastowskiej, tak w kmiecych chatach jak i na dworach, po urodzeniu syna, dopełniano ceremonii nazywanej „podniesieniem”. Polegało to na tym, że ojciec trzykrotnie podnosił noworodka, dotykając jego czółkiem sosrębowej belki. Bez dopełnienia tej ceremonii, chłopiec nie mógłby zostać pełnoprawnym członkiem rodziny. Ojciec odmawiał przedstawienia, nowoprzybyłego na świat opiekunom rodu, tylko z ważnych powodów np. gdy podejrzewał códzołóstwo. Córek nigdy nie podnoszono do sosrębu, gdyż z czasem i tak odejdą one do innego rodu, by dawać dzieci innym (a więc nigdy nie będą prawdziwymi członkami własnej rodziny; obce pozostaną również w swoim nowym rodzie, jeśli nie urodzą synów).

RODZANICE – Istnieją trzy rodzanice. Są one do siebie bliźniaczo podobne, jednak każda z nich włada inną częścią losu. Pojawiają się one pierwszej nocy po narodzinach dziecka. Moc rodzanic to trójjednia. Dopiero wszystkie trzy razem, łącząc swą potęgę, mogą określić los człowieka. Jeżeli daru, jaki składa nowonarodzonemu jedna z nich, nie akceptują jej bliźniacze siostry, podarunek jest nieważny i nigdy się nie spełni. Los, który rodzanice przeznaczyły noworodkowi, musi się wypełnić. Nic nie zdoła go odmienić. Tej nocy, kiedy się pojawiają, nie należy zapalać ognia w izbie położnicy, hałasować czy chodzić bez potrzeby po chacie. Owe hałasy, lub brak ofiar, mogą być przez nie poczytane za brak szacunku, a w gniewie są gotowe dosypać do losu dziecka, pełne garście złej doli (jak to było w bajce o Śpiącej Królewnie).

NOCNICE – Nazywane są też „płaksami”. Są to mgliste, niepochwytne demony nocne, które z lubością dręczą maleńkie dzieci i rozkoszują się ich płaczem. Nocnice przybywają zawsze tam, gdzie urodziło się dziecko i zakłócają jego sen. Jednym z niezawodnych sposobów, pozbycia się nocnic, było umieszczenie pod dziecięcą kołyską wody, noża i pętli. Ustawiwszy to wszystko, należało życzyć nocnicy, by się zachłysnęła wodą, nożem zakuła a pętlą udusiła. Po przepłoszeniu nocnic, wieszano nad kołyską wilcze zęby, pęczek ususzonego ziela zwanego czartopłochem, lub kładziono pod dziecięcym posłaniem kawałek ramy od brony.

UBOŻĘTA – Ubożę to malutki krasnoludek, mieszkający w mysiej norze, w dziurze po sęku, na zapiecku. Często znany jest jako „domowik”, „pokuć”, „kłobuk” lub „kraśniak”. Ma on pod swoją opieką dom i gospodarski dobytek. Wbrew swym rozmiarom posiada on wielką siłę. Nasi przodkowie bardzo go szanowali i każdego wieczora, stawiali pod progiem miseczki ze świeżą strawą. Tym darom towarzyszyły modły i zaklęcia. Idąc tropem Ewy Nowackiej, możemy rozróżnić cztery rodzaje ubożąt, przyjmując za kategorię podziału ich role i funkcje. I tak mamy:
– ubożęta skotne (opiekujące się bydłem)
– ubożęta kątne (sprawujące pieczę nad ludzkim domostwem)
– ubożęta chlewne (troszczące się o nierogaciznę)
– ubożęta gumne (doglądające zwiezionych do stodół plonów)

BIEDA – Szara, niepozorna i cichutka, lecz niszczyła wszystko, czego się dotknęła. Zamieszkuje pajęczyny i śmieci walające się pod progiem. Najlepszą ochroną przed biedą jest obecność domowego ubożęta. Zachowany do naszych czasów, zwyczaj pozimowych porządków, kiedy palono poza domem, wymiecione z izby śmieci, zwano w niektórych regionach „wymiataniem biedy”.

6. Demony leśne:

CZART – Ma on wiele postaci i równie wiele imion (czart, bies, licho, borowy, leszyj, smętek). Jego władzy podlegają puszczańskie drzewa i zwierzyna. Nikt nie może bezkarnie złamać borowego prawa, strzeżonego przez biesa. Ktokolwiek zrąbałby drzewo z pszczelą barcią, zabił ciężarną lub karmiącą łanię, zaprószył pożar – zostanie ukarany. Jednak moc biesa kończy się wraz z ostatnim drzewem boru. Leśne czarty okrutnie się boją wilkołaków, ale jeszcze bardziej lękają się burzy.

BORUTA – Brat Rokity (Rokita to bies chłopski, najbardziej lubi zamieszkiwać stare wierzby o próchniejących pniach. To on właśnie bywał kochankiem młodych czarownic, boi się samotności. Celem jego egzystencji jest dawanie nauczki występnym). Boruta rezyduje w podziemiach łęczyckiego zamku. Zwykło się go przedstawiać w kontuszu, w pasie i z karabelą przy boku. W opowieściach o Rokicie i Borucie nazwa „czart” zaczyna być używana zamiennie z nazwą „diabeł”’. Oba te biesy kuleją, gdyż zamiast stóp mają kopyta.

PASKUDA – Inaczej zwany też „Zalotnikiem” lub „Pokuśnikiem”, gdyż namawiał ludzi do bezecnych, cielesnych uczynków. Nie odpuszczał dziewicom ani staruchom (stąd przysłowie: „W starym piecu diabeł pali”). Jego zadaniem nie było zdobywanie nowych potępieńców dla piekła. Po prostu sprawiało mu to przyjemność.

SZATAN – Występował on w średniowiecznych kazaniach w podwójnej roli. Raz – jako wróg niebiańskiego porządku, wykradający dla siebie owieczki z Bożego stada. Dwa – jako nieubłagany sługa niebiańskiej sprawiedliwości, spychający w ogień dusze potępieńców. Szatan kochał złoto i wszelkie bogactwo, sypiał z czarownicami. Od diabła można było dostać magiczny pieniążek, który zapewniał posiadaczowi dostatek. Szatana można było sobie samemu wyhodować. Oto przepis: „Gdy kogut skończy siedem lat, wtedy zniesie jajo. To jajo trzeba natychmiast włożyć pod pachę i je nosić, aż pęknie skorupa. Z jaja wykluwa się czarny kot. Ów kot zapewni nam dobrobyt. Operacja jednak nie powiedzie się, jeśli jajo pęknie nocą, gdy pieją koguty”. Stąd przysłowie: „Diabeł miał się ulęgnąć, ale zapiał kur”.

RUSAŁKI – Rusałką zostaje dziewczyna, której serce nigdy nie zabiło mocniej. By się tak stało, musi zostać wybrana przez inne rusałki po odprawieniu czarów. Rusałki nigdy nie przywołują do siebie dziewczyny, która już kogoś pokochała. Zwykle trzymają się razem. Ich pochodzenie tłumaczy pewna bułgarska pieśń: „Dono młodziusieńka, nie wracaj do domu, nie przechodź dziewczyno pod drzewem jaworu. Pod drzewem jaworu jest siedem rusałek, huśtawkę splatają, na ciebie czekają”. Dalej pieśń opowiada, że młodziutka Dona nie posłuchała dobrej rady, przeszła pod jaworem i zawieszoną na jego konarze huśtawką, a gdy to się stało, pożegnała zapłakaną matkę, prosząc, by jej ciało odprowadziły na cmentarz rówieśnice, które jeszcze nie poznały czym jest miłość. Wszystko jest tu głęboko symboliczne. Nikt nie zna zaklęcia, którym można by przyzywać rusałki. Zwykle unikały one ludzi, jednak istniał pewien wyjątek w ich zwyczajach. Jeżeli młodzieniec wędrował sam po pustkowiu nocą, otaczały go kręgiem rusałki. Niejednego już tak zatańcowały na śmierć, ale zdarzało się, że litowały się nad swoją ofiarą. Rusałka może wrócić do świata żywych. Dzieje się tak wtedy, gdy zabierze jej się białe giezło, pozostawione na brzegu. Należy je natychmiast spalić, a rusałka znów stanie się zwykłą dziewczyną, zamieszka ze swoim wybawcą i będzie mu rodzić dzieci.

DZIWOŻONY – Są to po prostu stare rusałki. Nazywane bywają też „mamunami”, „wiłami” lub „boginkami” albo „podciepami”. Dziwożony porywały ludzkie dzieci z kołysek, pozostawiając zamiast nich, swoje paskudne i obrzydliwe potomstwo. Istniał tylko jeden sposób by zmusić dziwożonę do dokonania odmiany. Trzeba było bić i głodzić odmieńca, by ten płakał na cały głos. Gdy dziwożona usłyszała płacz, zjawiała się z porwanym dzieckiem, które zostawiała w kołysce unosząc swojego potomka.

JĘDZA – Żeński demon, szpetny, złośliwy i podstępny. Największą rozkosz dawało jej dręczenie bólem swoich ofiar. Jej charakterystycznym znakiem są kose oczy. Jedno spojrzenie tego oka wystarczy, by obdarzyć nas masą bolesnych i uciążliwych chorób. Jędza boi się jedynie pełnego słońca i czerwonego koloru. Najlepiej czuje się w lesie.

7. Demony z zaświatów:

ŚMIERĆ – Zabijała uderzeniem obucha, ciosem młota albo niezawodną strzałą z cisowego łuku. Okrywało ją białe giezło. Czasami były trzy śmierci – jako trzy bliźniacze siostry, wspólnie wędrujące. Dopiero później śmierć stała się kościotrupem, wtedy też włożono jej do dłoni kosę. Jej porą była noc, choć wcale nie obawiała się słońca. Przybywała, gdy nić czyjegoś życia wyprzędła się do końca. Zabijając ciało – uwalniała duszę.

NAWKI – Nawie to duchy zmarłych, odwiedzające jesienią miejsca swego pochówku i domostwa bliskich. Żywi przynosili im jadło i suche gałęzie, by rozpalić ogień. Stąd dzisiejsza tradycja obchodzenia dnia Wszystkich Świętych. Nawiaka dręczącego swoich bliskich, trudno było odstraszyć. Przepłaszało go żelazo, terkot kołatki, klaskanie w ręce i szczekanie białego psa. Najbardziej niezawodne było jednak pianie koguta.

UPIÓR – Nasi przodkowie zachowywali przezorność w stosunku do zmarłych i wynosili ich z domostwa nogami do przodu, by zmylić im drogę powrotną. Mimo tych zabiegów, zmarły niekiedy powracał do żywych. Pół biedy, jeśli zjawiał się w snach – wystarczyło splunąć od uroku przez lewe ramię, wbić nóż w ścianę albo postawić dwojaki pełne jadła na mogile. Ale bywało i tak, że jedna śmierć w rodzinie pociągała za sobą dalsze. Upiór miał dwie dusze, jedna zgodnie odchodziła do nawi (krainy umarłych), druga pozostawała w mogile. Ta pierwsza – była zmywana świętą wodą chrztu, druga – pozostawała nie ochrzczona, a więc skłonna do wszelkiego zła. Upiorem mógł zostać po śmierci tylko mężczyzna. Aby go unieszkodliwić, rozkopywano grób. Jeśli ciało nie miało wyraźnych oznak rozkładu, zmarły był upiorem. Zwłoki odwracano więc twarzą do dołu, najczęściej jednak wbijano nieboszczykowi w czaszkę długi gwóźdź albo przebijano pierś osikowym kołkiem. Najbardziej radykalnym sposobem było usunięcie zmarłemu głowy i położenie jej między stopami.

WAMPIR – Zwano go też „wąpierzem”. Był to upiór, który żywił się krwią swoich ofiar. Powracał do swojej ofiary każdej nocy, póki nie pozbawił jej życia. Unicestwiano go tymi samymi metodami, co i inne upiory. Na koniec wbijano dodatkowo w mogiłę drewniane lub metalowe zęby brony, a dla pewności kładziono na nim kolczaste gałęzie. Znakiem, że zmarły jest wampierzem, była czerwona barwa zwłok. Szczególną predyspozycję do przeobrażania się po śmierci w wampira mieli samobójcy, lub ci , co zginęli nagłą śmiercią (szczególnie od uderzenia pioruna). Przed upiorami i wąpierzami broniło posiadanie potężnego patrona w niebie, dlatego imię noworodka należało wybierać z rozwagą.

STRZYGA – Strzygi są spokrewnione z sumeryjskimi „kugurru” i „kalaturru” – demonami nocy, kradnącymi nasienie nocnych zmaz, by przy jego pomocy, płodzić swoje ohydne potomstwo. Strzyga zaś wysysa ludziom podczas snu krew. Strzygą może stać się po śmierci zarówno mężczyzna, kobieta jak i dziecko, pod warunkiem, że mieli oni podwójne rzędy zębów (ewentualnie mogły to być dzieci, które urodziły się z już wyrżniętymi zębami). Strzyga kąsa szyje tylko raz, bez prowadzenia jakiejkolwiek selekcji. Nie ma na nią sposobu.

STRZYGOŃ – Młodo zmarły chłopiec z nieprawego łoża. Pojawiał się na wiejskich zabawach, tańczył, balował, bałamucił dziewczyny. Kolekcjonowanie dziewczęcych wianków było dla strzygonia czymś normalnym. Nie opierały mu się nawet mężatki.

8. Demony przyjazne lub groźne:

ŻMIJ – Jest to smok słowiański, demon podziemnego świata, władający bogactwami ukrytymi w ziemi. Kryje się w pieczarach, jamach, podziemnych korytarzach. W swoim podziemnym królestwie, żmij przybiera postać wielkiego węża. Żmij może opuszczać podziemia, przybierając postać człowieczą. Najchętniej robią to żmijowe córki i żmijowi synowie, by szukać sobie wybrańców i wybranek wśród ludzi. Dzieci zrodzone z tych związków, mogły zostać między ludźmi lub powrócić do podziemnego świata. Miały one zdolność metamorfozy w wężową postać. Żmij był wiecznie młody. Zmieniając co roku swoją wężową skórę, odrzucał z nią ciężar przeżytych lat.

SMOKI – Jeśli pręgowana żmija przeżyła sto lat, nie zauważona przez ani jednego człowieka, wtedy przeobrażała się w smoka. Jesienią zagrzebywała się w kopcu suchych liści, a wiosną rozwalała uderzeniem ogona swoje schronienie i wychodziła na powierzchnię w smoczej skórze. Siała ona zniszczenie, gdziekolwiek się pojawiła, waląc piorunami i deszczem. Nie działały czary ani zaklęcia. Podobno smoki porywały się nawet na pożeranie słońca, jednak nigdy im się to nie udało. Jeśli nawet, to i tak zaraz musiały je wypluć (tak tłumaczono sobie zjawisko zaćmienia słońca). Ślina smoka jest trująca i nawet najmniejsza jej ilość może uśmiercić.

9. DYTKO był tajemniczym i mało znanym demonem na słomianych nogach. Miało ono postać pozbawionej ciał głowy. Później Dytko zostało powiązane ze zwierciadłami, w których ukazywało się próżnym i zakochanym w swojej urodzie dziewczętom. Demon ten pochodził od tragicznie zmarłych lub nienarodzonych dzieci.


Marta El Marakchidr Marta El Marakchi | Religioznawca i teolog, spec. od islamu i buddyzmu oraz kultury Maghrebu

Zawodowo – dr religioznawstwa i owładnięta pisaniem dziennikarka ogólnopolskich mediów (co czasami pozwala jej łączyć pasję pisania, fotografowania i podróżowania z pracą). Swoją przygodę z mediami zaczynała od „Super Expressu”, następnie jako redaktorka działu „Zdrowie i nauka” w „Fakcie”, a na serwisach internetowych Agory kończąc. Założycielka portalu kulturoznawczego MultiCultiClub.pl.

Prywatnie – Matka Polka na emigracji (mieszkała między innymi w Maroku i w Anglii), żona Marokańczyka, wielbicielka wiatraków, zaklinaczka młodości, pasjonatka i propagatorka dzikich kosmetyków i naturalnej pielęgnacji – od strony naukowej, etnograficznej i turystycznej.

Tagi: , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *