Zakochany mózg w chemicznym świecie uczuć


(Fot. Marta Marakchi © All rights reserved)

Miłość to nic innego jak C8-H11-N czyli PEA (fenyloetyloamina) – uważa Gerhard Crombach. Z miłości wprawdzie nikt jeszcze nie umarł, ale wielu umierało… Jak zneutralizować działanie C8-H11-N? Jakim kwasem go potraktować?

Niektórzy uczeni (np. szwajcarski filozof Denis de Rougemont czy jungista Robert Jonhson) uważają, że zakochanie jest tylko i wyłącznie wytworem zachodniej kultury. Według nich miłość romantyczną wymyślili XII-wieczni trubadurzy, a XX-wieczne media utrwaliły tę modę, stwarzając jednocześnie nową lukę na rynku – zapotrzebowanie na romantyczne prezenty, romantyczną bieliznę, romantyczne kolacje i romantyczne kino… Ale pierwsze opisy miłosnych uniesień odkryto już w poezji sumeryjskiej, sprzed czterech tysięcy lat[1]. Co jednak dzieje się w naszych głowach, gdy szaleńczo kochamy? Dlaczego odrzucona miłość tak łatwo przeradza się w nienawiść? Czy miłosne katusze mają jakiś cel i sens? Działanie układu nerwowego w stanach zakochania bada neurobiologia.

W naszym mózgu znajduje się wielkie centrum zarządzania emocjami tj. układ limbiczny. Na jego scenie mózg odgrywa swój wielki spektakl – przy pomocy różnych substancji np. dopaminy[2] przybliża i oddala „marchewkę na kiju”. Bo niektóre struktury układu limbicznego wchodzą w skład tzw. układu nagrody[3]. To właśnie tutaj powstają żądze i popędy. Tutaj rodzi się przymus, który każe nam robić te wszystkie nieracjonalne rzeczy, żeby tylko przez chwilę móc zobaczyć ukochaną osobę.

Wzgórze to rodzaj stacji przekaźnikowej. Przekazuje napływające informacje do innych części mózgu. Podwzgórze ma wpływ na naszą seksualność. Tu wytwarzana jest oksytocyna (hormon miłosnego przywiązania). Jądro migdałowate odpowiada za generowanie emocji negatywnych – gniewu, smutku i strachu. Hipokamp zawiaduje odległymi wspomnieniami. To niezwykle „pamiętliwa” część naszego mózgu.

A jednak nie wszyscy umieją się zakochać. Lucy L. Brown z Albert Einstein College of Medicine uważa, że osoby autystyczne nie mają takiej zdolności, gdyż ich ośrodek przyjemności, związany z jądrami podstawy mózgu, nie funkcjonuje prawidłowo. Również niektóre leki antydepresyjne typu prozac mogą uniemożliwić zakochanie się. To selektywne inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny. Prowadząc do wzrostu poziomu serotoniny, zaburzają funkcjonowanie modułów miłości.

Miłość wciąga jak narkotyk

U osób zakochanych obserwuje się wyciszenie prawostronne aktywności kory mózgowej w obrębie ciała migdałowatego. Stymulacja tych obszarów powoduje pojawienie się agresji, strachu i lęku. Natomiast ich przytłumienie działa uspokajająco i antydepresyjnie. Co więcej, zmiany aktywności mózgu wywołane obecnością osoby ukochanej przypominają efekty działania narkotyków (należy tu jednak wyraźnie odróżnić miłość romantyczną od erotycznej; ta druga raczej spowoduje silne pobudzenie wspomnianych okolic mózgu). We wczesnej fazie zakochania wydzielana jest głównie phenylethylamina (PEA), zwana naturalną amfetaminą. Wywołuje ona stany podobne do tych, które są efektem podania związków opiatowych, a więc zwiększoną pobudliwość na bodźce, dobry humor, bujanie w obłokach, marzycielstwo, poczucie braku problemów, zwiększoną energię procesów poznawczych, wyraźniejsze przeżywanie i ekspresję pozytywnych emocji, odporność na ból. W istocie czarnej śródmózgowia produkowana jest dopamina, neuroprzekaźnik euforii i rozkoszy. Jej poziom wzrasta w czasie aktu seksualnego, ale też w trakcie słuchania muzyki, jedzenia przysmaków, tańca i tworzenia. Jej obniżenie, towarzyszące miłosnemu zawodowi, powoduje uczucie podobne do narkotycznego głodu, cierpienie, depresję, anhedonię.

W kolejnej miłosnej fazie, gdy partnerzy przyzwyczajają się do siebie, w podwzgórzu i przysadce mózgowej wydzielane są endorfiny, które obniżają wrażliwość na ból i mają działanie zbliżone do morfiny – uspokajają i wywołują dobre samopoczucie. Kiedy po płomiennej miłości nastaje czas przywiązania i przyjaźni w mózgu główne skrzypce zaczyna grać oksytocyna. Ten powstający w podwzgórzu neurohormon odpowiada za uczucie bezpieczeństwa i szczęścia. To on cementuje uczucia matki do dziecka, ale i te pomiędzy mężczyzną i kobietą.

Jedną z największych badaczek nad miłością jest antropolog Helen Fisher z Rutgers University w stanie New Jersey. Jej badania wykazały, że w mózgu zakochanej osoby włączają się te same mechanizmy, które odpowiadają za uzależnienia. Nasz mózg zalewa fala dopaminy tj. substancji, która aktywuje tzw. układ nagrody.

Zespół naukowców z Uniwersytetu Stanowego Nowego Jorku, Uniwersytetu Rutgers i wydziału medycznego nowojorskiego Uniwersytetu Yeshiva przeprowadził eksperymenty na grupie 17 osób, zarówno mężczyzn jak i kobiet, deklarujących szaleńcze zakochanie. Badacze posłużyli się aparaturą do diagnostyki medycznej (tzw. funkcjonalnym rezonansem magnetycznym). Wyniki przeprowadzonych przez nich badań były zdumiewające. Stan zakochania jest ściśle związany z systemem motywacji i tzw. układem nagrody, a nie z emocjami i pożądaniem! Ten sam system bierze udział w powstawaniu uzależnienia od narkotyków.

Obrazy z rezonansu magnetycznego wykazały, że widok ukochanej osoby powoduje aktywność jądra ogoniastego i tzw. pola brzusznej nakrywki (VTA). Są to obszary mózgu związane z motywacją zdobycia nagrody. I rzeczywiście! Stan zakochania to stan silnej motywacji, nakierowanej na osiągnięcie celu. Dlatego towarzyszą mu tak silne emocje.

Do innych, niepokojących wniosków doszła nagrodzona w 2000 roku nagrodą IgNobla w dziedzinie chemii Donatella Marazziti. Przeanalizowała ona w jaki sposób mózg gospodaruje serotoniną[4]. Porównanie poziomu serotoniny w mózgach 60-u osób z trzech grup (grupy osób cierpiących na nerwicę natręctw, grupy osób zakochanych oraz osób z grupy kontrolnej) wykazało, że grupa kontrolna wyraźnie pod tym względem różniła się od pozostałych. A to oznacza, że osoby zakochane nie różnią się od tych z nerwicą! Marazziti przyznała, że jest całkiem możliwe iż zakochani nie są zupełnie normalni, przynajmniej w tradycyjnym rozumieniu zdrowia psychicznego.

Zakochanie nie jest jednak chorobą. Antropolog Helen Fisher z Rutgers University, badając jego mechanizmy doszła do wniosku, że w toku ewolucji potrzeba poczęcia i wychowania potomstwa zaowocowała u ssaków wykształceniem trzech niezależnych systemów emocjonalno-motywacyjnych. Pierwszy z nich sprawia, że seks jest przyjemny[5]. Drugi system pomaga nam dobierać się w pary i tworzyć w miarę stałe związki[6]. Trzeci system zaś pozwala nam czerpać przyjemność z pozostawania w stałych, wieloletnich związkach[7]. Co ciekawsze, niekiedy wszystkie trzy mózgowe mechanizmy miłości pracują na rzecz relacji z jedną i tą samą osobą. Czasami dotyczą one jednak trzech różnych osób. Fisher nie odkryła bowiem w mózgach kobiet i mężczyzn żadnego ośrodka stałości czy wierności.

Według Fisher zakochanie jest potrzebą człowieka, która musi być zaspokojona. Tak samo jak głód czy pragnienie. Nie można być jednak zakochanym cały czas bez przerwy. Podobnie zresztą, jak nie można bez przerwy jeść czy pić. Wbrew temu, co pokazały badania Marazziti, Fischer uważa, że zdolność zakochiwania się jest oznaką zdrowia psychicznego, gdyż wiąże się z realizacją podstawowej potrzeby każdego człowieka.

Mózg w sypialni

Ten sam zespół naukowców przeprowadził badania, co dzieje się z naszym mózgiem w sypialni. Czy fizyczne pożądanie idzie w parze z romantyczną miłością? Eksperyment wykazał, że kiedy patrzymy na fotografię ukochanej osoby, aktywne partie mózgu tylko częściowo nakładają się na obszary odpowiedzialne za podniecenie seksualne. Z tego wniosek, że seks i miłość to dwie różne sprawy.

Według Helen Fisher z Uniwersytetu Rutgers, ludzie wykształcili trzy sposoby łączenia się w pary: pożądanie, miłość i przywiązanie. Potwierdzają to również badania rezonansem magnetycznym. Mózg osoby będącej od dłuższego czasu w stałym związku działa inaczej niż u osoby zakochanej. Aktywuje się w nim obszar wyposażony w receptory wazopresyny, nazywanej inaczej hormonem wierności.

Naukowcom nie wszystkie tajemnice mózgu udało się przejrzeć na wylot. Wciąż nie wiemy dlaczego za romantyczne uniesienia odpowiada prawa półkula mózgu, podczas gdy na widok powabnej kobiety/przystojnego mężczyzny reaguje zdecydowanie ta lewa.

Naukowcy z holenderskiego Uniwersytetu Groningen stosując podobną metodę diagnostyczną tzw. PET[8] (pozytronowa tomografia emisyjna) zbadali jakie regiony mózgu są najbardziej aktywne w czasie orgazmu. W eksperymencie wzięło udział 13 heteroseksualnych pań wraz ze swoimi partnerami. Wyniki zaskoczyły wszystkich! W czasie szczytowania znaczna część ważnych obszarów mózgu kobiety po prostu się wyłącza[9]. Tak, jakby byłby w tym czasie zupełnie pozbawione wszelkich uczuć. Aktywność mózgu wzrasta w obszarze kory sensorycznej. Szczególnie istotny był spadek aktywności hopokampu i jądra migdałowatego (odpowiedzialnych za emocje negatywne, głównie strach). Jedyną częścią mózgu, której aktywność znacznie wzrosła był móżdżek. Ale czemu ma ona służyć, nadal nie wiemy. Co ciekawsze, podobnego wyłączenia mózgu podczas orgazmu nie zaobserwowano u mężczyzn, ale może to być spowodowane różnicą w czasie działania skanera PET (rejestruje on aktywność mózgu w czasie kilku minut, a u mężczyzn wszystko kończy się po paru sekundach).

Mózg zraniony

Być może zakochanym powinno się zabronić kierowania pojazdami lub obsługiwania niebezpiecznych urządzeń mechanicznych, gdyż omnis amans amens (każdy zakochany jest szaleńcem) i zdradza objawy niezrównoważenia psychicznego. Zakochany, w imię swojej miłości jest nawet w stanie popełnić samobójstwo lub zabójstwo! Obsesyjnie myśli tylko o tej jednej osobie i idealizuje ją w swoich myślach w sposób zupełnie nie do pojęcia dla obiektywnego obserwatora z zewnątrz. Jego jedynym celem jest spotkanie z ukochaną osobą.

Badania przeprowadzone przez naukowców pod kierownictwem Naomi Eisenberger z Wydziału Psychologii University of California w Los Angeles wykazały, że ból odrzucenia przez ukochaną osobę może wywołać prawdziwy fizyczny ból. Badacze stwierdzili to oglądając mozgi osób odrzuconych za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego. Im silniej przeżywane jest rozgoryczenie niepowodzeniem, tym silniejsza jest reakcja części kory mózgowej zwanej zakrętem obręczy[10].

Psychiatrzy Thomas Lewis, Fari Amini i Richard Lannon z University of California, rozróżniają u osób odrzuconych dwie następujące po sobie fazy zachowań: protest oraz depresję, wypartą niekiedy przez nienawiść. W fazie protestu odrzucony kochanek będzie wariował, będzie chciał odzyskać ukochaną, będzie włóczył się po miejscach, gdzie niegdyś byli razem lub gdzie może ja spotkać… Według psychiatrów, protest to typowa reakcja ssaków na społeczne odrzucenie. Protest jest wreszcie silnie powiązany z dopaminą, a ta z noradrenaliną[11]. Włącza też układ związany ze stresem. Mózg zwiększa produkcję substancji stawiających organizm w gotowości i… o ironio! Odrzucenie przez kochanka pogłębia tylko miłość do niego!

Po proteście przychodzi czas na depresję bądź nienawiść… bezmyślne gapienie się w sufit, beznamiętne przeżuwanie czekoladek, słowem – beznadzieja. Antropolog Edward Hagen z Uniwersytetu Humboldta w Berlinie uważa, że depresja pomaga dokonać bilansu korzyści i strat, zerwać z beznadziejną przeszłością i nakierować nasza uwagę w nowym kierunku. W skrajnych przypadkach jednak taka depresja może popchnąć odrzuconego zakochanego do samobójstwa. Takimi „miłosnymi samobójcami” zajął się w latach 90-tych XX w. Denys de Catanzaro. Z jego badań wynika, że im większe jest prawdopodobieństwo, ze geny samobójcy nie będą już dalej przekazywane, tym większe jest prawdopodobieństwo, ze targnie się on na swoje życie. Według tej koncepcji samobójstwo jest ewolucyjnym sposobem eliminowania nieudaczników. Takie wnioski wydaja się kontrowersyjne, ale potwierdziły je również badania amerykańskich psychologów ewolucyjnych.

Inni, a jest ich znaczna większość, wpadają po tym przejściowym okresie w złość. Agresja wyzwala w nich wolę walki, a ta zapewnia im przetrwanie. Ból, jaki odczuliśmy po rozpadzie związku to dla nas lekcja – trzeba wstać, otrzepać się z popiołu i przygotować na nową miłość… bez popełniania tych samych błędów. Ból jest najlepszym nauczycielem, a lekcję trzeba będzie powtarzać tak długo, aż ją przyswoimy.

I tu mała pociecha. Ból ten nie będzie trwał wiecznie! Wszak i najmocniejsze zakochanie musi wreszcie ustąpić. A ustępuje zawsze po mniej więcej roku. Grupa naukowców z Enzo Emanuele na czele z uniwersytetu w Pawii doszła do takiego wniosku na podstawie analizy krwi osób zakochanych i poziomu cząsteczek znajdującego się w niej psychoaktywnego białka zwanego czynnikiem wzrostu nerwu (NGF – Nerve Growth Factor). W pierwszych tygodniach zakochania poziom NGF zawsze drastycznie wzrasta, co objawia się poceniem dłoni i waleniem serca.

Potwierdzają to również tradycyjne badania nad miłością prowadzone przez Bogdana Wojciszke. Według niego, zakochanie w jednej osobie trwa krotko i niemal bezpowrotnie przemija. Silnie zakochać się w jednej osobie można tylko raz, gdyż popadanie w zakochanie do tego samego człowieka nie ma żadnego biologicznego uzasadnienia. Przyjemność z bycia zakochanym jest tylko marchewką, skłaniającą pary do snucia wspólnych planów. Czy można odczuwać zakochanie tak samo silne za każdym razem w stosunku do różnych osób? Tu zdania są podzielone. Jedni twierdzą, że mózg stopniowo przyzwyczaja się do stopniowo wypływających z zakochania nagród i kolejne jego epizody stają się coraz słabsze. Według innych, po pewnym czasie odpoczynku, mózg odzyskuje niemal całą swoją zdolność do szaleńczego zakochiwania się.
____________________________________________

[1] Czterdzieści pieśni sławiących boginię księżyca i płodności Inanę i boga pól i plonów Dumuzi opisuje ich miłosne umizgi. – Zob. też: Tokarczuk O., AnnaIn w grobowcach świata.

[2] Dopamina wydziela się w trakcie doznań przyjemnych np. podczas uprawiania seksu, spożywania ulubionych potraw czy brania narkotyków. Jeśli zabraknie bodźca sprawiającego przyjemność zmniejszy się wydzielanie dopaminy. Mózg daje nam do zrozumienia, że domaga się przyjemności zadając nam ból. Tak samo przebiega to zarówno po odstawieniu narkotyku jak również po odejściu ukochanej osoby.

[3] Nasz mózg wykorzystuje układ nagrody do wabienia nas „kijem i marchewką”. Nakłania nasze ciało do wypełniania jego poleceń. Za nieposłuszeństwo karze nas bólem lub innymi przykrymi odczuciami. Nagradza poczuciem przyjemności. Układ ten jest bardzo wyspecjalizowany. Zasadniczą rolę grają tu komórki nerwowe, które porozumiewają się między sobą za pomocą chemicznego neuroprzekaźnika – dopaminy.

[4] Serotonina jest neuroprzekaźnikiem, czyli złożoną substancją, za pomocą której komórki nerwowe wzajemnie na siebie wpływają. Serotonina ma działanie hamujące. Uwolniona przez jeden neuron hamuje aktywność innego. Jest ważna dla tych mechanizmów mózgowych, które regulują poziom pobudzenia emocjonalnego, nastrój i sen.

[5] Przyjemność z seksu odczuwamy dzięki mózgowym receptorom wrażliwym na testosteron. Z poziomem testosteronu sprzężony jest poziom dopaminy, która aktywuje mózgowy układ nagrody.

[6] Działanie tego systemu objawia się właśnie stanem zakochania. Podtrzymywany jest on przez podwyższony poziom dopaminy i noradrenaliny oraz obniżony poziom serotoniny w mózgu. Podwyższony poziom dopaminy w synapsach mózgowych systemu nagrody wywołuje wzmożenie uwagi, przypływ energii i euforię, a podwyższony poziom noradrenaliny powoduje pobudzenie, przyspieszone bicie serca, przemianę glikogenu w glukozę, napięcie mięśni i poszerzenie źrenic.

[7] Produktem działania tego systemu jest miłość przyjacielska, a podsycają ją oksytocyna i wazopresyna.

[8] PET (positron emission tomography) to emisyjna tomografia pozytonowa, polegająca na wprowadzeniu do krwi znakowanej promieniotwórczo substancji, która podczas rozpadu wytwarza pozytony. Technika ta umożliwia śledzenie stężenia wprowadzonego związku we krwi przepływającej przez mózg i określenie na tej podstawie jego aktywności. PET daje możliwość uzyskania przestrzennego obrazu. Nie da się go oszukać np. udając orgazm, gdyż wykrywa aktywne w tego rodzaju sytuacjach obszary mózgu, odpowiedzialne za świadome i kontrolowane ruchy. Przy udawanym orgazmie nie zachodzi też zjawisko całkowitego wyłączenia mózgu.

[9] Naukowcy przypuszczają, że może być to uwarunkowane potrzebą ewolucyjną. U zwierząt zapłodnienie
i wydanie potomstwa jest ważniejsze niż przeżycia indywidualnego osobnika.

[10] Zakręt obręczy to rodzaj systemu alarmowego, uruchamianego gdy do mózgu docierają bodźce bólowe.

[11] Gdy wzrasta poziom obu tych neuroprzekaźników, podnosi się alarm, który stymuluje zwierzę do poszukiwania tego, kto je porzucił. Mechanizm ten wykształcił się w trakcie ewolucji i był głównie wykorzystywany przez zagubione zwierzęce niemowlęta. Ich przeżycie zależy od opieki matki. Ten sam mechanizm, który im każe szukać rodzicielki, u nas odpowiada za przywiązanie do kochanka.

Bibliografia:
Baryła W., Dzikość serca, szaleństwo umysłu, w: Charaktery z dn. 02. 2006
Kościelniak P., Zakochany mózg, w: Rzeczpospolita z dn. 24. 06. 2005
Węgrzynowicz L., Chemia miłości, w: Charaktery z dn. 02. 2006
Woźniak O., Boli jak miłość, w: Przekrój

Tagi: , ,

One Reply to “Zakochany mózg w chemicznym świecie uczuć”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *