Imilchil Festival czyli „Rolnik szuka żony” po marokańsku

Marokański Festiwal Nowożeńców (zwany też Świętem Małżeństw czy Imilchil Festival) to święto niezwykle romantyczne (proszę nie mylić z popularnymi u nas kiczowatymi Walentynkami) i związane z pewną legendą o parze kochanków o imionach Hadda i Moha.
To taka marokańska wersja bardzo popularnego u nas love story o Romeo i Julii… tyle że zakochani pochodzili z Atlasu Wysokiego. Ich plemiona również walczyły ze sobą (nikt już nie pamięta o co) i starszyzna nie pozwoliła im się pobrać. Młodzi rozpoczęli strajk głodowy, nieustannie płacząc… aż umarli. Ale stał się cud! W miejscach, gdzie dwoje młodych zmarło z tęsknoty za sobą, z ich łez powstały na płaskowyżu Plateau des Lacs dwa jeziora – Iseli (narzeczony) i Tiselit (narzeczona).
Mędrcy z obu plemion, widząc dramatyczne skutki swojego głupiego uporu, podjęli historyczną decyzję, że już nic nigdy więcej nie stanie na drodze miłości. Nawet w czasie wojny zakochani będą mogli swobodnie przejść przez terytorium wrogiego plemienia i poślubić wybrankę swego serca. Zadecydowano też, że na pamiątkę tragedii, w połowie drogi między jeziorami Isli i Tislit co roku będzie się odbywać uroczystość zwana przez miejscowych „Agdud”. Od tej pory, każdego roku we wrześniu, pieszo, ciężarówkami i na mułach zjeżdżają do Ajt Haddu Amer (około 20 km od Imilchil) wszystkie plemiona z całej okolicy. Zbierają się wokół sanktuarium świątobliwego Sidi Ahmada Mghanniego, by złożyć mu swoje dary.
Młodzi zaręczeni przybywają tu, aby przed „Agrawem” wypowiedzieć magiczne zaklęcie: Kocham Cię… a samotne dziewczęta, by wybierać sobie narzeczonego. W tym dniu i w tym miejscu mogą swobodnie rozmawiać z mężczyznami. Chociaż musi im zawsze towarzyszyć siostra czy przyjaciółka w roli przyzwoitki. Pary, które chcą się pobrać mogą odwiedzić namiot prawników (adolis) i podpisać umowę zaręczynową. Często bywa, że podpisują je właśnie pary, które zostały skojarzone przez swoje rodziny zaledwie na kilka dni przed świętem. Tutaj można się również rozwieść, jeśli parze uda się dojść do obopólnego porozumienia w tej sprawie.
Turysta (poszukujący drugiej połówki czy nie) nie będzie narzekał na brak atrakcji – przedstawienie i przemarsz par narzeczonych, wieczorne tańce ludowe i śpiewy, barwne namioty wielkiego suku i dwoje szmaragdowych jak łzy oczu – Tiselit i Iseli… Podróż do zagubionej w górach Atlasu Średniego wioski, nad dwa tajemnicze górskie jeziora pozwala przez chwilę poczuć się, jak ten, który staje przed starszyzną ze swoja wybranką.
Marta El Marakchi
Tagi: festiwal, małżeństwo, Maroko, ślub, święta