La Palmeraie dla spragnionych cienia

Jadąc z Marrakechu do Casablanki mijamy rozległy las palmowy, okalający miasto od strony północnej. Marrakech słynie zresztą z takich podmiejskich gajów palmowych. Tradycja ich uprawy sięga już tysiąca lat i chlubi się ponad 150 tys. drzew. Początki były bardzo skromne (zaledwie 13 tys. ha) i sięgają czasów dynastii almorawidzkiej. A było to tak…
Legenda wspomina armię armię almohadzkiego sułtana Jusufa ibn Taszfina, który przybył ze swoimi wojskami na te tereny w XI w. Żołnierze żywili się głównie przywiezionymi ze sobą daktylami, których pestki wypluwali pod siebie, tam gdzie akurat stali. I to właśnie z tych pestek miała powstać La Palmeraie 🙂
Niestety La Palmeraie też ulega duchowi czasu. W cieniu palm jak grzyby po deszczu wyrastają luksusowe hotele, rezydencje, wille i pola golfowe, które zużywają ogromne ilości wody, przeznaczonej dotychczas dla drzew. W rezultacie palmy zaczynają chorować a ziemia ulega wyjałowieniu. „Spieszcie się kochać palmy. Tak szybko odchodzą…”
Problemy ekologiczne regionu nie powstrzymują możnych świata przed snuciem dalszych planów zabudowy La Palmeraie. Kilka lat temu sam książę Monaco wmurował tu kamień węgielny pod wartą 95 mln euro inwestycję Jawhar Estate Development. Od 2011 roku wyrosło tu już 25 prywatnych rezydencji, 93 apartamenty i 5-gwiazdkowy hotel. A król Muhammad VI wzniósł tu hotel Royal Mansour. Co ich wszystkich tak wabi w to miejsce? Niepowtarzalny mikroklimat! W gajach palmowych temperatura jest zwykle o 5 stopni niższa niż w centrum miasta!
