Magia miłosna Tuaregów. Pustynna szkoła czarownic

Ozdoby i biżuteria spełniają u Tuaregów podwójną rolę – artystyczną i religijną. Naszyjniki i kolczyki mają za zadanie nie tylko zdobić, ale również służą jako talizmany zapewniające zbawienie, amulety na dobrobyt i szczęście oraz magiczna ochrona przed chorobami, ukąszeniami zwierząt, „złym oczom”, demonami i czarami.
Przygotowaniem amuletów zajmują się marabuci lub pustelnicy, którzy na zamówienie wypisują na papierze, skórze czy metalowych blaszkach arabskie zaklęcia. Gotowy tekst jest oprawiany w srebro, miedź lub skórę (rzadko w złoto). Gotowy amulet nosi się na szyi lub zawiesza na ścianie namiotu. Najdroższe amulety trafiają się… wielbłądom! Zwierzęta te stanowią największe bogactwo Tuaregów, stąd i amulety chroniące je przed chorobami i „złym okiem” muszą być odpowiednio kosztowne.
Najbardziej rozpowszechnione są jednak amulety pozwalające na pozyskanie względów płci przeciwnej (tira). Zakochana kobieta utyka takie amulety wszędzie, gdzie tylko jest w stanie w miarę dyskretnie je podrzucić – w męskiej części namiotu, w siodle, w ubraniu… Dzięki temu, on ma nieustannie o niej myśleć, a między nimi ma się wytworzyć niezniszczalna więź, której zniszczyć nie jest w stanie nikt i nic. Mężczyźni często też noszą, podarowane im przez kobiety bransolety z czarnego marmuru, na których wyryty jest pismem tifinagh (według badaczy kultury Tuaregów to pismo znane jedynie kobietom) napis: Ja, Lalla … zapewniam swoją miłość temu, kto będzie nosił tę bransoletę.
Mężczyźni również korzystają z talizmanów, zabiegając o miłość swojej wybranki (Tuaregowie są monogamiczni). Szczególnie, gdy o względy jednej kobiety ubiega się kilku kandydatów, a ona wciąż nie jest zdecydowana. Wówczas dokonać właściwego wyboru (czyli właśnie właściciela amuletu) pomogą jej roztaczane przezeń czary.
Nar al-hubb czyli czary na rozpalenie ognia miłości
Istniało wiele afrodyzjaków, po których zażyciu, mężczyzna nie mógł już się oprzeć kobiecie. Niestety drogie panie, receptury nie przetrwały do dziś. Niekiedy rzucano też węgielki na drogę, po której miał przejść obiekt naszych westchnień. Recytowało się przy tym odpowiednią formułę magiczną (rakaja) i… już był nasz!
Ogniu, o ogniu, piorunie i chmuro, wzięłam go na węgiełek, aby mnie pokochał, wzięłam go na igłę, aby zalewał się łzami, wzięłam go na szydło, aby serce jego nie zaznało spokoju, wzięłam go na pilnik – serce jego nie zlodowacieje.
Używano też talizmanów (tilwa, hinimma, jandżalib, karar, rama, kabala i dardabis). Dwa ostatnie miały być zrobione z ziemi z grobów Adytów – legendarnego plemienia arabskiego, wielokrotnie wspominanego w Koranie.
Historycy wspominają też zwyczaj zwany szakk ar-rida wa-al-barka (szarpanie odzieży i czadoru). Wierzono, że jeśli kobieta i mężczyzna pokochali się, ale kobieta nie poszarpała jego ubrań, a on nie poszarpał jej zasłony, ich miłość szybko wygaśnie.
Zaczarować małżonka to jednak dopiero połowa sukcesu. Trzeba jeszcze zneutralizować czary rzucane przez pozostałe żony… Tak więc w haremie aż roiło się od czarownic próbujących z jednej strony rozpalić ogień miłości, z drugiej zaś go zgasić.
Czary na zduszenie ognia miłości
Aby wybić naszemu oblubieńcowi z głowy starą miłość (i to raz na zawsze!) wystarczyło zastosować sulwanę. Sulwana była afrodyzjakiem powstałym z połączenia wody i ziemi z grobu. Po wypiciu tej mikstury przez mężczyznę również jego dawna miłość miała umrzeć. Sulwaną nazywano też mały paciorek (przez który nalewało się wodę) lub kamyk (który wrzucało się do wody). Marek Dziekan, autor książki „Arabia Magica”, przeanalizował nawet ślady stosowania sulwany w poezji beduińskiej. Jedni poeci wciąż wymieniają to samo imię, inni w każdym wierszu wzdychają do innej kobiety. Czuć tu sulwanę z daleka 😉
Uwaga jednak! Gdyby któraś z Was chciała użyć tych czarów do rozdzielenia męża od żony. Takie praktyki sunna Proroka potępia jako szczególnie podłe i niebezpieczne, a magia może łatwo obrócić się przeciwko Wam samym…
Marta El Marakchi
Tagi: amulety, czary, magia, pustynia, Tuaregowie