Tagine z gołębiami. Specjalność szefa kuchni

Miarka się przebrała! List od rodziców idzie z Polski do Maroka już czwarty tydzień. Trzeba było znaleźć winnych i przykładnie ich ukarać. Jeśli przy okazji Wasze listy też zaginą lub ustanie pokój na całym świecie, to pewnie właśnie dlatego, że gołębie (pocztowe czy pokoju jest mi bez różnicy) wylądowały (wcale nie dobrowolnie) w naszym taginie… No bo co jest, kurcze blade?!
15 minut roboty i „stary” zadowolony 🙂 Najpierw 4 duże cebulki, potem 2 średnie kartofelki, zielona pietruszka, pomidorek, cytryna pokrojona w plasterki (najlepiej jednak obrana ze skórki bo zostaje gorzkawy posmak) i oliwki (im więcej tym lepiej). Całość posiekać wedle własnego uznania. I tak samo, kierując się własnym upodobaniem, przyprawić. Jednocześnie pod nosem cały czas nucimy „Gołębi song”. Inaczej danie nie wyjdzie… Staramy się oczywiście nie fałszować.
Teraz już tylko dorzucamy gołębie (po jednym na głowę). Jeśli nie masz gołębi, możesz dorzucić perliczki. I na ogień z tym! Pachnie niebiańsko. Smakuje jeszcze lepiej… bardzo podobnie do kurczaków w barze „U Chińczyka” w Warszawie…
